Rysowanie chyba towarzyszy mi od zawsze, choć nie zawsze takie samo i z tą samą częstotliwością i pasją. Pochodzę z domu, w którym chyba wszyscy mieliśmy i mamy takie niespokojne ręce, które potrzebują zaangażowania w rzeczy rozmaite: rzeźbiarstwo, fryzjerstwo, stolarstwo, masaż, majsterkowanie, haftowanie, robienie na drutach, choć niemal nic z tych czynności nie wykonujemy zawodowo.
Studiowałam filologię polską, ale dosyć szybko zdałam sobie sprawę, że szkoła nie do końca jest miejscem dla mnie i że nie chcę uczyć. Dużo lepiej odnajdywałam się w działaniach liderskich, społecznych, w pracy projektowej i budowaniu efektywnych i wspierających się zespołów i tym zajmuję się na co dzień, by każdego dnia odkrywać i zgłębiać tajniki pracy z drugim człowiekiem. I, choć to może wydawać się odległe, właśnie to moje rysowanie często jest tym, co ułatwia mi te działania, porządkuje myśli, pozwala się zatrzymać, wyciszyć, czasem zupełnie wyłączyć, by wrócić z nową energią i motywacją do działania.
Malować i rysować „na poważnie” zaczęłam w szkole podstawowej, bo tam na moje zainteresowania i umiejętności zwróciła uwagę pani do plastyki, na której talent, zachowanie, sposób ubierania się i dobierania barw zwracałam szczególną uwagę i się nią zachwycałam. To ona pierwsza powiedziała, że w sposób bardzo subtelny i delikatny potrafię cieniować i zaznaczać niemal niezauważalnie przejścia kolorystyczne. Wtedy jeszcze nie do końca wiedziałam, że kiedyś będzie to dla mnie jednym z ważniejszych środków wyrazu.
W tej samej podstawówce któregoś dnia miał byś zorganizowany festyn z licytacją wybranych rysunków autorstwa uczniów. Postanowiłam, że i ja spróbuję swoich sił i zaproponuję jeden ze swoich obrazów. Na dzień przed festynem w gablotach zawisły prace czekające na licytację, ale wśród nich nie było mojej. Jest duże prawdopodobieństwo, że mogłam wtedy być najsmutniejszym dzieckiem w szkole, z zawiedzionymi nadziejami i niezrozumieniem, dlaczego stało się tak a nie inaczej i nikt nie zauważył tego, co wydawało mi się przynajmniej ładne. Smutek nie trwał na szczęście długo, gdyż ta sama pani od plastyki, gdy tylko zobaczyła moją pochmurną minę zaraz podeszła i powiedziała, że mojej pracy tam nie ma, bo gdy pani od wuefu ją zobaczyła, to od razu ją kupiła i zabrała do swojego domu. Wtedy niesamowicie urosłam i pierwszy raz uwierzyłam, że to, co rysuję, może się nie tylko podobać, ale być też ważne i wyjątkowe dla innych. Do dziś wracam do tego wspomnienia i każdy kolejny obraz, który ktoś zdecyduje się ode mnie kupić i umieścić w swojej prywatnej przestrzeni, to powód do dumy, wdzięczności i oznaka tego, że to, co tworzę z pomocą ukochanych suchych pasteli (bo to najbliższa mi technika, najlepiej pozwalająca oddać to jak widzę świat i jego odcienie) nie tylko pozwala mi lepiej wyrażać samą siebie, ale też sprawia, że inni odnajdują tam cząstkę siebie.
Kolejnym ważnym dla mnie zdarzeniem na mojej artystycznej drodze była wystawa moich rysunków zatytułowana „Fuzja światów”. O wystawie marzyłam od dawna, ale początkowo wyobrażałam sobie, że do jej realizacji dojdzie dopiero na emeryturze, gdy narysuję już wystarczająco dużo, różnorodnie i dobrze i gdy jako sędziwa staruszka będę mogła się temu przyjrzeć z dystansem i gdy łatwiej mi będzie się tak „odsłonić” przed światem. Jednak pewnego dnia pomyślałam, że nie ma na co czekać, że kiedy jak nie teraz i okazało się, że jeśli są chęci i odwaga do spełniania marzeń, to można po nie sięgnąć.
Dziś takim kolejnym sięgnięciem po coś, co kiedyś wydawało się odległe, jest zilustrowanie „Podróżności”. Duże wyzwanie, jeszcze większa przygoda, duma, że mogę, że mam wokół ludzi, którzy uwierzyli, że to właśnie moje ilustracje będą się dobrze komponowały z treścią książki Krisa Kalety i wreszcie to, jak są one odbierane już od pierwszych chwil i że mogę swoją pracą przyczynić się do powstawania literatury jeszcze piękniejszej.
Jeśli chcesz zobaczyć więcej moich rysunków zapraszam Cię do odwiedzenia mojego profilu na Instagramie https://www.instagram.com/Anna2304nna/ .
Życzę Ci dużo radości z sięgania po „Podróżności”!
Do poczytania!
Ania Torczyńska